niedziela, kwietnia 29, 2007

To już drugi rok przygody z Garbusem :) Zapraszam na krótką opowieść :D
Historia prawdziwa
Był sobie koniec kwietnia roku 2005, godziny poranne, szedłem właśnie do mojej szkoły ulicą Kościuszki od strony ulicy święty Marcin. Nagle moim oczom ukazał się znajomy kształt, przy zbiegu ulic Kościuszki i Taczaka stał zaparkowany na chodniku w nieprawidłowym miejscu Garbus!
Był koloru jasnożółtego z czarnym kołami. Stał częściowo zasłonięty przez drzewo dlatego dopiero gdy się do niego zbliżyłem spostrzegłem kartkę na tylnej bocznej szybie z informacją, że jest na sprzedaż i podany numer telefonu. Rzuciłem na niego okiem, zobaczyłem zadbane wnętrze, było koloru czerwonego, lakier też się trzymał dość dobrze, chociaż było parę uszkodzeń.
Przyglądałem mu się tak przez krótką chwilę, postanowiłem dotrzeć do tej szkoły więc odszedłem na parę kroków. Nagle coś zaświtało mi w głowie, może zanotuję ten numer i czegoś ciekawego się dowiem o tym Garbusie.
Wróciłem się i zapisałem numer w komórce. Kto by pomyślał, że dwa lata później parę metrów od tego miejsca grupka moich znajomych będzie pchała tego Garbusa ze mną w środku (nic takiego złego się nie stało, akumulator się rozładował).
Zapisałem w telefonie to co chciałem i poszedłem do sali wykładowej. Gdy przyszedł znajomy (Kuba) zażartowałem czy nie zwrócił uwagi na takiego żółtego Garbusa, bo właśnie nim przyjechałem :)
Minęło kilka dni to był chyba wtorek, umówiliśmy się z właścicielem na oględziny, samochodzik prezentował się dobrze, miał tam jakieś niedoskonałości, ale ja na to nie zwracałem, byłem po prostu zafascynowany tym samochodem.
Tata powiedział, że da odpowiedź następnego dnia. Minął następny dzień, w domu cisza nikt nie porusza tematu kupna Garbusa. Miał to być prezent za zdaną maturę, tylko że matura była już rok temu. Przez ten czas oglądaliśmy kilka Garbików szukających właściciela, ale żaden nie spełniał kryteriów, albo za drogi, albo w złym stanie.
W czwartek wybuchła dyskusja na wiadomy temat, brano za i przeciw, ale ja cały czas byłem za :) Telefon do właściciela, że chcemy jutro przyjechać jeszcze raz na „oględziny”.
Piątkowe oględziny skończyły się tym, że wróciliśmy do domu Garbusem.
Koniec